Ceny energii i węgla horrendalne. O zimie aż strach pomyśleć, ale rządzący mówią, że jest…dobrze. Rozmowa z Markiem Wojtkowskim, prezydentem Włocławka
Mamy wysoką inflację, szalejącą drożyznę, spowolnienie gospodarcze. Ceny energii poszybowały w górę. Czy musimy liczyć się z wyłączaniem oświetlenia włocławskich ulic, lub brakiem świątecznych iluminacji?
- Energia to temat, który ostatnio bulwersuje wiele samorządów w Polsce. Od lat energię dla Włocławka kupujemy w ramach Włocławskiej Grupy Zakupowej (WGZ), która skupia 20 podmiotów, w tym 19 samorządów i jedną spółkę komunalną. Cena w ostatnim przetargu jest siedmiokrotnie wyższa od poprzedniego. Wszyscy byliśmy przerażeni, zbulwersowani, bowiem do przetargu przystąpiła tylko jedna firma – spółka skarbu państwa - Energa Obrót S.A., a nie jak w latach ubiegłych 6 -7 firm. Dostarczenie energii elektrycznej do lokali i obiektów wyceniła ona łącznie na ponad 49 mln zł. Natomiast w przypadku oświetlenia drogowego na kwotę blisko 6 mln zł. To znacznie więcej, niż płacimy za prąd obecnie.
Wspólnie przygotowaliśmy stanowisko do rządu. Oczekujemy zamrożenia cen energii elektrycznej, tak, jak pod koniec 2018 roku. W przeciwnym razie sytuacja samorządów będzie coraz gorsza. Już zmuszeni jesteśmy do oszczędności.
We Włocławku płaciliśmy za energię 6 mln zł rocznie a teraz ta cena przekroczyłaby 22 mln zł. Oznacza to pięciokrotny wzrost cen tylko dla naszego miasta. Jest on trochę mniejszy, a to z tego powodu, że jesteśmy po audytach energetycznych i zmieniliśmy tzw. moc zamówioną. Oświetlenie zamieniliśmy na ledowe, które jest tańsze. Mamy też instalacje fotowoltaiczne.
Zasada jest prosta - wyższe ceny energii to dla samorządu wyższe ceny usług komunalnych. A wyższe ceny usług komunalnych, przy jednocześnie niższych dochodach miast, to mniej pieniędzy na rozwój i inwestycje.
Jeszcze tej energii nie zakupiliśmy, bowiem czekamy na decyzję rządu. Obecna umowa obowiązuje do końca grudnia br.
Polacy boją się zimy, a prezes NBP Adam Glapiński na konferencji prasowej mówił „Teraz się straszy, że wungla panie nie będzie na zimę, wszyscy zmarzniemy. To są proszę państwa horrendalne idiotyzmy.” - i stuka się w czoło. Czy będziemy musieli siedzieć zimą w kurtkach, w nieogrzewanych pomieszczeniach w pracy, szkołach, czy też w domu?
- To bardzo dobrze, że prezes Glapiński puka się w głowę, może to pozwoli zrozumieć mu pewne procesy, za które odpowiada. Mam na myśli szalejącą inflację, która osiągnęła 16 proc. A to nie koniec. Prognozy ekonomistów nie napawają optymizmem. ING Bank Śląski uważa, że inflacja sięgnie 20 proc. w styczniu 2023 r. Tymczasem prezes Glapiński przekonywał nas, że nie będziemy mieli do czynienia z inflacją a z deflacją.
Wracając do węgla. Słyszałem ówczesnego kandydata na prezydenta Andrzeja Dudę, który mówił, że w Polsce węgla starczy nam na 200 lat. I ile w tym prawdy? Rząd uzależnił kraj od węgla rosyjskiego, a teraz mamy tego efekty.
Spółka Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej we Włocławku, która ma 60 tysięcy odbiorców, zabezpiecza dostawę węgla na kolejne miesiące. Jeśli wystąpią problemy z zakupem węgla, a taka sytuacja realnie może się zdarzyć, MPEC przygotowuje się do uruchomienia kotłów na gaz.
Ceny węgla są horrendalne, jeszcze w zeszłym roku kosztował ponad 260 zł za tonę, a ostatnia cena zapłacona przez MPEC to - 1780 zł za tonę – i to była bardzo korzystna oferta. Odbiorcy indywidualni za tonę węgla muszą teraz płacić ponad 3 tysiące złotych. Obawiam się, że dla wielu mieszkańców jest to próg nie do przeskoczenia.
Trzeba też powiedzieć, że węgla nie ma, składy opałowe stoją puste, a w kopalni ustawia się niebotycznie długa kolejka.
Czeka nas dramatyczna jesień, a o zimie aż strach pomyśleć. Takiej sytuacji nigdy nie było.
Rzeczywistość skrzeczy a prezes PiS Jarosław Kaczyński, który wznowił spotkania z Polakami mówił w Mielcu - inflacja będzie spadać. Zabezpieczamy Polskę: gromadzimy węgiel oraz wszystkie potrzebne surowce energetyczne. Natomiast podczas spotkania w Nowym Targu już zmienił retorykę. „Polska musi być ogrzana… … trzeba w tej chwili palić wszystkim, poza oponami i podobnymi szkodliwymi rzeczami"— mówił prezes. Widzi pan oczami wyobraźni smog nad Włocławkiem?
- Z jakością powietrza w Polsce mamy problem od zawsze. Większość miast przekraczających dozwolone normy znajduje się na południu Polski, we Włocławku skala problemu nie jest duża, a smog pojawia się okresowo, głównie w sezonie grzewczym.
Gdyby rząd od 2015 roku nie prowadził polityki anty klimatycznej sytuacja byłaby zupełnie inna.
Za rządów PiS odnawialne źródła energii - elektrownie wiatrowe, czy słoneczne (fotowoltaika) zostały zepchnięte do lamusa.
Uczniowie powrócili do szkół. Łącznie, we włocławskich placówkach oświatowych dla dzieci i młodzieży uczęszcza ponad 15 tysięcy uczniów. Jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego falę emocjonalnej dyskusji wywołały treści zawarte w podręczniku dla klasy 1 liceum i technikum "Historia i Teraźniejszość 1945-1979" prof. Wojciecha Roszkowskiego. Pan jest z wykształcenia historykiem, także nauczycielem akademickim – czy pana zdaniem podręcznik odpowiada wymaganiom stawianym materiałom przeznaczonym do nauki w szkole?
- Ten zbiór esejów trudno nazwać podręcznikiem. Książkę przeglądałem – jako podręcznik odbiega ona od wszelkich kanonów stosowanych w szkole. Uczyłem historii i wiedzy o społeczeństwie w liceum na poziomie podstawowym i rozszerzonym i pamiętam jeszcze podstawę programową. Biorąc pod uwagę poziom podstawowy – to ten podręcznik jest skandaliczny. Warto też zauważyć, że obejmuje on czas do roku 1977 roku, a znajdują się w nim zdjęcia premiera Mateusza Morawieckiego, prezesa Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Andrzeja Dudy. Mamy tu do czynienia z jawną propagandą partyjną. Manipulacja w tej książce robi młodym ludziom wodę z mózgu.
Co prawda nie mam możliwości, ani prawa, aby czegoś zakazać czy nakazać, ale apelowałem do dyrektorów szkół, nauczycieli i rodziców o świadomy wybór innych źródeł nauczania.
Najwięcej kontrowersji wywołał fragment dotyczący dzieci poczętych z in vitro, chociaż samo to słowo w podręczniku nie pada – trudno się nie domyślić, że o to chodzi. Samorząd Włocławka wspiera leczenie niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
- „Program wsparcia leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego in vitro dla mieszkańców miasta Włocławek na lata 2021-2023” jest odpowiedzią na zgłaszane potrzeby przez mieszkańców naszego miasta. Został on pozytywnie zaopiniowany przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji oraz przyjęty przez Radę Miasta Włocławek. Uczestnikom Programu przysługuje możliwość dofinansowania do jednego cyklu zapłodnienia pozaustrojowego lub adopcji zarodka w wysokości do 5 tys. zł. W tym roku złożyło wnioski 50 par, a zakwalifikowało się ich 20. Już mam informację, że w tym tygodniu urodziło się dziecko z programu, a drugie jest w drodze.
Rodzicielstwo jest niezwykle istotnym elementem roli społecznej człowieka, więc pomaganie parom bezdzietnym powinno być obowiązkiem rządu, ale na razie robią to tylko samorządy i to nie wszystkie.
Według kodeksu wyborczego koniec kadencji samorządów przypada 21 października 2023 r. Zatem do wyborów został rok. PiS chce wnieść do Sejmu projekt ustawy, która przesunie wybory lokalne o pół roku. Czy jest to dobry to pomysł?
- Jest to kolejne psucie prawa, psucie demokracji. Głosowania powinny zawsze odbywać się w terminach przewidzianych prawem. Pamiętamy, że PiS wydłużył kadencję samorządu z 4 do 5 lat i wtedy już wiedział, że wybory parlamentarne i samorządowe zbiegną się w czasie. Jeśli teraz wydłuży się kadencję, to może okazać się, że wybory samorządowe zbiegną się z tymi do Europarlamentu. Wtedy możemy się spodziewać, że PiS znowu będzie przesuwał wybory samorządowe. PiS w wyborach samorządowych jest słabe, boją się, że przegrają. Stąd pomysł o ich przesunięciu. Nie przemawia do mnie tłumaczenie, że wspólny termin wyborów utrudniłby ich organizację. Samorządy z tym by sobie poradziły. Można byłoby użyć tych samych komisji wyborczych - byłoby taniej.
Partia rządząca chce jeszcze bardziej zamieszać w tyglu wyborczym.
- Tego się obawiam. Mówi się już głośno o zmianie ordynacji wyborczej. Przede wszystkim PiS ma zamiar rozszerzyć liczbę okręgów wyborczych z 41 do 100, a to wszystko po to, aby zwiększyć swoje szanse w wyborach. Kodeksu wyborczego nie można zmieniać z dnia na dzień według własnego widzimisię, ale PiS już nas do podobnych działań przyzwyczaił.
Oby wybory samorządowe i parlamentarne odbyły się w przewidzianym terminie, bo patrząc na chaotyczne działania tej władzy można się spodziewać wszystkiego najgorszego.
Rozmawiała Jolanta Pijaczyńska
Wywiad opublikowany w gazecie Tu i Teraz nr 152