Czytanie wierszy Tuwima w towarzystwie… Stachury
Twierdzą niektórzy, że czytanie poezji jest niemęskie. Na przekór temu mniemaniu niżej podpisany przyznaje się chętnie do praktykowania wspomnianego procederu. Głosi się też: „Gdzie z chęcią zejdzie praca, tam hojnie trud popłaca”.
Sprzyjający los potwierdził z nawiązką słuszność tego porzekadła, gdy przedwielkanocna lektura wypożyczonego z biblioteki miejskiej pierwszego tomu wierszy Juliana Tuwima doprowadziła (również niżej podpisanego) do odkrycia odręcznych ołówkowych notatek Edwarda Stachury.
Są to bardzo lakonicznie sformułowane wrażenia, oceny i komentarze do przeczytanych przez niego wierszy. Jest ich kilkanaście i prawie wszystkie podpisane są pseudonimem - Sted. Analiza porównawcza na bazie opublikowanych w internecie autografów Stachury nie pozostawia żadnych wątpliwości co do autorstwa wpisów.
Autor znaleziska nie mógł uwolnić się od onieśmielającego wrażenia, że jego lekturze wierszy Tuwima towarzyszy wcześniejszy niezwykły czytelnik: Edward Stachura, którego zapisy zapraszają do unikatowej przygody konfrontacji wrażliwości, ocen i gustów.
W zapisach Steda dominują zachwyty. Nie dotyczy to jednak wiersza pt. „Szczęście”, który opatrzony jest notatką: „słaby”. Patronat Edwarda Stachury nad naszą lekturą może nieść również pociechę - najbardziej zagmatwany fragment jednego z wierszy skomentowany jest bezradnym: „nie rozumiem”, co chyba każdemu współczytelnikowi sprawi wdzięczną i szczerą ulgą.
Najdłuższa i najbardziej poruszająca jest notatka ostatnia, z czym każdy wielbiciel poety może zapoznać się osobiście. Musimy pogodzić się z tym, że dostęp do białych kruków jest ograniczony. Dlatego spotkanie z poetą aktywnie czytającym poezję drugiego poety może odbyć się tylko na miejscu, w czytelni biblioteki.
Tomasz Rychert