Pomoc w ostatnim momencie
Czteroosobowa rodzina, mieszkańcy domu komunalnego przy ul. Hożej 7 w Aleksandrowie Kujawskim znalazła się w szpitalu z objawami zatrucia tlenkiem węgla. W ostatnim momencie uratował ich sąsiad.
Czteroosobowa rodzina, mieszkańcy domu komunalnego przy ul. Hożej 7 w Aleksandrowie Kujawskim znalazła się w szpitalu z objawami zatrucia tlenkiem węgla. W ostatnim momencie uratował ich sąsiad.
Trudności z paleniem w piecu w domu przy ul. Hożej 7 w Aleksandrowie Kujawskim pojawiały się od dłuższego czasu. Kiedy jednak stało się jasne, że coś się z kominem dzieje, postanowiono zgłosić sprawę u zarządcy budynku - przedsiębiorstwie gospodarki komunalnej. Zrobiono to w piątek, 10 lutego. Kominiarz jednak tego dnia nie zjawił się, nie przyszedł także następnego dnia. Lokator dogadał się z sąsiadem, aby w niedzielę rano wspólnie sprawdzić stan przewodu kominowego.
- Umówiliśmy się na godzinę 8.00, ale sąsiad nie zjawił się – opowiada Sławomir Kuberski. - Myślałem, że zaspał, ale kiedy jednak po godzinie 10.00 nadal go nie było, poszedłem do niego. Drzwi do mieszkania o dziwo, nie były zamknięte. Wszedłem do środka i natychmiast zorientowałem się, że coś się tu stało. Mieszkanie było pełne czadu. Natychmiast podbiegłem do okna i otworzyłem je na oścież. Sąsiad z żoną, córką i synem leżeli nieprzytomni. Pogotowie przyjechało bardzo szybko. Nim zajechało zaczęliśmy cucić sąsiadów. Lekarka która przyjechała, natychmiast wezwała drugi ambulans. Powiedziała, że pomoc nadeszła w ostatnim momencie. Jeszcze dwadzieścia minut i cała czteroosobowa rodzina byłaby zaczadzona.
W poniedziałek zatruci tlenkiem węgla mieszkańcy przebywali jeszcze na oddziale intensywnej terapii. Burmistrz miasta nic o wypadku nie wiedział. Dopiero od nas dowiedział się o zdarzeniu także dyrektor przedsiębiorstwa komunalnego. Tłumaczył, że zgłoszenie rzeczywiście 10 lutego zostało przyjęte, ale kominiarz przyszedł dopiero w poniedziałek. Po przyjęciu zgłoszenia poinformowano mieszkańców, aby do czasu przyjścia kominiarza nie palono w piecu.
Warto dodać, że jesienią budynek został pod względem drożności przewodów wentylacyjnych i kominowych zbadany przez kominiarza. Potwierdza to odpowiedni wpis w księdze domu. Czy czynności widniejące w zapisach zostały rzeczywiście wykonane? Słyszeliśmy opinię, że kominiarz od niektórych żądał podpisania zakończenia pracy, choć jej nie wykonał. Te zarzuty powinny być zbadane przez prokuraturę. Tylko przypadek zrządził, że czteroosobowa rodzina nie poniosła śmierci.
Stanisław Białowąs